Élan Vital Vert

350 

głowa: absynt, szałwia ananasowa
serce: absolut z narcyza, pomelo, spirogalbanone
baza: żywica z drzewa pistacjowego, vetiver

Zapach głęboki, świeży i hipnotyzujący. Bardzo lotny i przestrzenny. Ziołowe podteksty intensywnie zanurzone w ożywczej zieleni. Perfumy energetyczne i trwałe, a jednocześnie posiadające pewną lekkość. Maestria wykonania pod auspicjami świeżości & czułości.

Na wierzchu pudełka wytłoczone się elementy organiczne, które znajdują się w kompozycjach zapachowych. Na denku znajduje Dekalog Tkliwego Nihilisty.

Élan vital to życiowy pęd – twórcza siła, będąca motorem rozwoju świata istot żywych, nadająca mu dynamizm. Podstawowe pojęcie filozofii Henri Bergsona, według którego stanowi ona podstawę działań duchowych i artystycznych. Kolejne perfumy, które są emanacją naszej ewolucji twórczej.

Seria limitowana 250 sztuk we flakonach 50 ml.

Poniżej wrażenia tych, którzy otulili się mgiełką tkliwości:

Dołączam do grona szczęśliwych posiadaczy. Nie jestem specjalistą od zapachów i nie opowiem o zapachowych niuansach. Na pewno czuć w nich początek jesieni. Piołun i szałwia to pierwszy atak na nozdrza. Między nimi czuć coś słodkiego, delikatnego. Po czasie zapach nabiera głębi. Jest wyraźnie zielony. Dla mnie to zapach boru, jego podszycia. Omszałe kamienie, płynący strumień, przebijające się przez gęstwinę słońce. Zapach zostaje z nami bardzo długo. Nie jest nachalny ani toporny. Otula jak mgła wędrowca w jesienny poranek. Kapitalny.

Jestem zachwycona. Z zielonym zapachem poszłabym od razu na jogę, jest nadzwyczajny, wprost duchowy. Stworzył je niewątpliwie artysta. Gratuluję. Pozostaję w pełni otulona.

Pierwsze wrażenie: jestem oszołomiona! Magia się dzieje a te zapachy bardzo, bardzo pasują. O borze pistacjowy z piołunem na skraju, jak wrócić na ziemię?! O ile zapach nr 2 jest dla mnie przede wszystkim seksowny, tak te dwa po prostu właśnie zabrały mnie do krainy magii.

Nie wiem, jak to robicie, ale tak wielowymiarowych zapachów do tej pory nie poznałam, a mam w szafce ze sto flakonów tak zwanej niszy. Piękne, bliskoskórne, ale jest w nich tyle przestrzeni! Testuję jednocześnie z Bois Imperial, ale jesteście po prostu bardziej interesujący. Gratuluję.

Vert jest przepiękny. Gorzki, deszczowy, świeży i jednocześnie cudownie ciepły. Jak surowe, niedostępne, herbaciane spojrzenie przystojnego brodacza z biblioteki, które jednak chce się zatrzymać w kopercie na czarną godzinę. Mam ochotę się do siebie samego przytulić i zatańczyć, a potem posiedzieć sobie. Boso pod drzwiami własnej sypialni. Dziękuję.

Na początek zachwycam się Zielonym. Pomelo bez tych cytrynowych elementów których szczerze nie lubię. Oraz słodkocukierkowych. Delikatny, szorstki, gorzki zielony grejpfrut. Kolejny ulubiony od Was.

Naprawdę zacna nisza, uwielbiam takie leśno-drzewne nuty z odrobiną tajemnicy.

Jestem pod ogromnym wrażeniem, że można stworzyć coś tak nieoczywistego! Zapachy absolutnie niewiarygodne. Totalnie moje.

Zielone są bardzo delikatne, świeże. Zapach mokrego bluszczu, takiego zgniecionego.

Bardzo się cieszę, że ktoś w Polsce ma odwagę robić ręcznie perfumy. Wiem, ile ta praca kosztuje czasu i zaangażowania. Tym bardziej doceniam Was.

Ależ ja nie dorównam tym peanom i strumieniom świadomości, które płyną na stronie. Nawet nie śmiem już próbować. Zielone pachną po prostu jak to odmładzające bagienne mazidło, którym wysmarowała się Małgorzata idąc na spotkanie z Mistrzem.