L’eau de Parfum N°2

250 

głowa: pąki topoli z Kotliny Kłodzkiej, suszone owoce
serce: tytoń, skóra, goździki
baza: benzoina, tonka, piżmo

Unikalne rękodzieła. Do tego ręcznie szyte atłasowo-welurowe mieszki, nanizana karteczka z naszym dekalogiem. Wklęsło-wypukłe tłoczenia na papierze PurCotonCocaine z wykorzystaniem stuletnich maszyn. Pietyzm wykonania, kraftowa manufaktura. Włożyliśmy w te kompozycje wiele emocji, czasu i zaangażowania.

Pojemność flakonów to 30 ml.

Poniżej wrażenia tych, którzy otulili się mgiełką tkliwości:

Nie myślałam, że ten zapach w ogóle może pasować do mnie czytając opis nut, że w ogóle może pasować do mojej skóry. Ba - co ja tu będę ściemniać - do mojego ego, temperamentu czy wyobrażeń, co tak naprawdę mi pasuje. W ciemno nie zrobiłabym tego zamówienia, ale dzięki próbkom wciągnęłam się w ten zapach - konkretny, ostry, przejmujący, drapiący taką szorstkością jak drzewna kora, powoli rozwijający się w gorzkich goździkach, wytrawny ale słodki…tytoń i goździki.

Ten zapach pachnie bajką, trochę czarodziejskim ogrodem, trochę - przez goździk - tysiącami i jedną nocą. Coś niebywałego. Dzięki za to doświadczenie.

Absolutnie niewiarygodnie piękny zapach.

Są chwile, emocje, których lepiej nie ubierać w słowa, lecz przełożyć na ciszę, muzykę albo... Zapach bardzo otulający. Dziękuję.

Jest obezwładniający, śliczny. Dziękuję!

To bezsprzecznie zimna pepsi w szkle oraz - dla równowagi termicznej - ciepłe spojrzenie Ryana Goslinga, który dodatkowo pachnie goździkami na Święta. Oba zapachy unikatowe i wielowarstwowe, cieszę się że mogłam je wypróbować.

Zapach nr 2 jest wyraźnie słodko-korzenny. Mocne, wręcz terpentynowe otwarcie przechodzi w goździkowo- cynamonową nutę, by w bazie wyraźnie się uspokoić. Wtedy dochodzi do głosu benzoes, tworząc miękką, słodkawą aurę podbitą piżmami.

Zmysłowe jak dobrze kończący się wieczór, gdzie po udanej kolacji zaczyna się część druga romantycznego spotkania, delikatne goździki połączone z zapachem skóry i świeżego i wilgotnego tytoniu. Przez cały dzień otulają moją skórę, a tego się bałam najbardziej. Jeszcze na drugi dzień czuję je na ubraniu.

Jakość wykonania i zapach i tak są cudne i powyżej tego co w sieciówkach o dziesięć pięter!

Kobieta spowita w ten zapach pachnie na pierwszy rzut oka nieco dziwnie, jak mogła pachnieć Madame Chauchat. Jednak jak wiemy z Czarodziejskiej Góry, to, co niespotykane, a nawet dziwaczne z pozoru, przekształca się w oszałamiający zapach pożądania kobiety niespotykanej, oryginalnej, ekscentrycznej. Tak mogłoby pachnieć sanatorium Berghof, Sanatorium pod Klepsydrą. Jest to zapach pożądania nieco wstydliwego, gdy pożądamy kobiety nie do poziomu jej ust, lecz szpiku jej kości.

"Kocham, kocham, kocham! To są absurdalnie piękne perfumy."